poniedziałek, 9 września 2013

Jak pozbyć się faceta (na pewien czas), a przy okazji wielkiej krowy (na zawsze)




Od razu spieszę z wyjaśnieniami - nie mam na myśli porwania, zerwania, czy tego typu drastycznych metod. Chodzi raczej o stłumienie męskiej uwagi, a dokładniej, o przekierowanie jej na inne tory. Po co to robimy? Żeby mieć czas dla siebie, koleżanek, na zakupy, czy całkowitą zmianę fryzury, której nasz ukochany nie zauważy i nie będzie marudził. Tak na marginesie, temat zmiany fryzury jest interesujący sam w sobie. Nie spotkałam jeszcze faceta, który lubi, gdy jego kobieta zmienia uczesanie. Oczywiście, dopuszczalne jest podcięcie końcówek, tak +/- 10 cm. Jest to wartość, której mężczyzna nie zanotuje. Ale więcej wzbudzi jego podejrzenia. Co bardziej spostrzegawczy zorientuje się od razu. Ten trochę mniej, będzie kręcić się wokół swojej pani i obserwować, by po tygodniu zapytać: Robiłaś coś z włosami? Czytałam kiedyś, że ma to związek z facetami, jako wzrokowcami. Na ich matrycach zapisuje się obraz kobiety, w której się zakochali i każde odstępstwo od pierwowzoru jest przyjmowane z niepokojem. Odbiegłam mocno od tematu, już wracam na właściwe tory.

Opiszę opatentowany przeze mnie sposób. Mężczyzna, jako głowa rodziny lubi decydować i rządzić. Sprytna kobieta, jako szyja podrzuci mu pomysł, w taki sposób, że głowa będzie pewna, że sama na to wpadła. W naszym przypadku sprawa związana jest z nowym sprzętem. Konkretniej z ukochanym komputerem P. Nie mam nic przeciwko temu, że faceci zwykli gromadzić gadżety i muszą być one imponujące. Taki też był komputer P.-świetna firma, najlepszy na rynku, nowoczesny dizajn...był tylko jeden minus. I to wcale nie taki mały - komputer stacjonarny, który waży ponad 20 kg, to bardzo duży minus. Sprzęt ten, nazywany przeze mnie wielką krową, zajmował pół naszego pokoju. Musiałam coś z tym zrobić. Zaczęłam więc sączyć do podświadomości P. informacje na temat tego, jak wielka jest ta krowa. Musiałam być przy tym bardzo delikatna, by nie urazić dumnego właściciela i by nie osiągnąć efektu odwrotnego od zamierzonego. Udało się. P. zaczął wspominać o tym, że trzeba by kupić coś mniejszego. W zasadzie na tym etapie, nie musiałam nic więcej robić. Samiec przejął inicjatywę. Zaczęło się od sprzedaży starego sprzętu. Po ok 1,5 tygodnia dobito targu. Krowa znalazła nowe pastwisko. Możecie mi wierzyć, lub nie, ale chłopak, który ją kupił miał opad szczęki, gdy przy odbiorze zauważył jej gabaryty. Jeszcze większego szoku doznała jego towarzyszka. Życzę powodzenia, dbajcie o nią bo P. bardzo ją kochał. I proszę ją karmić. Ona je bardzo duuużo prądu. 

Punkt drugi: pora na wybieranie nowej zabaweczki. Tutaj zaczął się dla mnie totalny spokój. P. był tak pochłonięty tym zadaniem, że spokojnie mogłam zmienić kolor włosów na turkusowy, lub przemeblować pokój. Minusem tej sytuacji był fakt, że musiałam wyganiać go do spania i pilnować, żeby jadł i chodził do pracy ;). Wybieranie, oglądanie, rankingi, porównywanie, zmiana faworyta, cena, wygląd, braki w magazynach...te wszystkie sprawy wchłonęły P. na jakieś 3 tygodnie. Zaczęłam za nim już naprawdę tęsknić. Na szczęście, zwycięski laptop zamówiony w piątek, dotarł w poniedziałek. Będąc partnerką idealną, dałam P. tydzień na oswojenie się z nowym dzieckiem. Teraz czeka mnie najwięcej luzu. Chyba w końcu zgolę włosy na zero i przemaluję pokój na zielono. Na pewno nie zauważy :). 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz