środa, 4 września 2013

Próba mikrofonu

Rzekomo najtrudniejsze jest pierwsze zdanie. Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza, gdy zapragnęło się tworzyć bloga (fiu, fiu!), a nie jest się ani autorytetem, osobą obdarzoną charyzmą, ani żadnym opinio-tfu-rczym specjalistą. Nie jest się nawet kimś, kogo można traktować jako wzór do naśladowania (przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą...). Nigdy nie byłam dobra w autoreklamie. No, ok, byłam, ale tylko na egzaminach i rozmowach kwalifikacyjnych. Poza tymi wyjątkowymi momentami, gdy prawie wierzyłam, jaka jestem och- ach wspaniała, zawsze uderzała mnie świadomość mego nędznego charakteru. I wciąż uderza.

Ostatnie miesiące obróciły moje życie do góry nogami. Podjęłam kilka bardzo ważnych decyzji, które spowodowały, że jestem TU z NIM (a nie tam z...). TU, czyli dwa tysiące kilometrów od domu, rodziny, znajomych. Mam teraz dużo czasu dla siebie. Za dużo tego czasu, który powoduje, że zaczynam nudzić się swoim własnym towarzystwem.  

Samotność w obcym kraju, zmusza nas do szukania kawałeczka czegoś, co należy tylko do nas. Czegoś bezpiecznego i prywatnego. Mam nadzieję, że właśnie znalazłam odrobinę swojej przestrzeni. Ostrzegam-wpisy będą chaotyczne, jak i moja natura. Choć może tylko tak kokietuję...  ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz