środa, 4 września 2013

Oldschool PRL vs fancy modern

Miałam cholerne szczęście rodząc się w latach 80. Całe pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków je miało. Byliśmy zbyt młodzi by pamiętać wszelkie niedogodności życia, wynikające z ówczesnego ustroju. Za młodzi by stać w kilometrowych kolejkach, za młodzi by przejmować się brakiem wszystkiego. Dzieci patrzą na świat w wyjątkowy sposób i doskonale potrafią przystosować się do panujących warunków. Rodzice są od tego, żeby martwić się o przetrwanie, a dzieci mają się bawić. A my potrafiliśmy się bawić i to dosłownie wszystkim. Mało kogo było stać na nowoczesne zabawki, nie wszyscy też mieli rodzinę przysyłającą paczki z USA. Spędzaliśmy czas na podwórku, brudni, poobijani i nieziemsko szczęśliwi. Szacunek kolegów zdobywało się wykradaniem owoców z okolicznych działek i możliwością pozostania pod blokiem do 22, albo i dłużej (niestety, moja Mama nie rozumiała, jakie to ważne  ;-) ). Na lata naszego dzieciństwa przypadają istotne zmiany polityczne, które nastąpiły w Polsce, a wraz z nimi rozpoczęła się materialna ekspansja dóbr zachodnich, na nasz chłonny WSZYSTKIEGO rynek. Część rzeczy można było tylko polizać przez szyby Pewexu, ale z czasem mogliśmy dostawać coraz więcej. 

W czasach, gdy wszyscy są jednakowo biedni, wszyscy mają podobne marzenia. Nie ma nic złego w ludzkim dążeniu do posiadania. Po prostu tacy jesteśmy, ale bardzo łatwo zgubić po drodze wartości nadrzędne. 

Sądzę, że ciężko byłoby mi być dzisiejszą nastolatką. Zapewne nie miałabym nawet połowy "niezbędnych" do bycia cool gadżetów. Zdecydowanie łatwiej było chodzić do liceum w rozciągniętym starym swetrze, który świadczył o tym, że jest się "klimatowym"  ;-)  Nie jest jednak tak, że niczego młodszym ode mnie nie zazdroszczę. Ja naprawdę lubię nowinki techniczne, które dają tak wiele możliwości i naprawdę nie wiem, jak wcześniej bez nich egzystowałam.  Tak, jestem uzależniona od Internetu, komórki, odtwarzacza mp3. Aż łza się w oku kręci na wspomnienie walkmana, który wciągał kasety, a później discmana, który nie mieścił się do torby. Te czasy wydają się bardzo odległe, a ja myśląc o sobie, jak o osobie zbliżającej się do trzydziestki, czuję się jak dinozaur. I ciężko mi uwierzyć, że piszę o pokoleniu dzisiejszej młodzieży

Najbardziej żałuję, że Polska zachłyśnięta Zachodem, dostała niestrawności. Jak sobie radzi-każdy widzi. Pod skorupką pięknie przyczesanej rzeczywistości, kipi niezadowolenie społeczne. Nie może być inaczej, skoro pokolenie naszych rodziców, walczyło o lepsze jutro dla nas, a my po prostu jesteśmy zmuszeni spieprzać za pracą i normalnością do innych krajów. Jak przekonałam się na własnej skórze-studia nie są gwarantem znalezienia pracy i choć zarzekałam się, że nigdy nie wyjadę z kraju...Za komuny nic nie było, a wszystko było. Teraz wszystko jest, a nic nie ma.

I tak się cieszę, że dane mi było urodzić się w połowie lat osiemdziesiątych. Ciągle wierzę, że Polsce zrobi ktoś porządną przeczyszczającą lewatywę i wtedy wszyscy wrócimy. A przynajmniej ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz