środa, 4 września 2013

O chłodnych jogurtach i budzącym się instynkcie ojcowskim

Poszliśmy na zakupy. Nic tak nie cementuje związku, jak wspólne wybieranie masła, czy zapachu papieru toaletowego. To już nie zabawa w dom, tylko poważny rilejszynszip, skoro przyjmujesz do wiadomości, że nawet księżniczki srają, a mimo to mnie kochasz.

P. śmieje się, że wyprowadza mnie na spacery. Smutne to, jak zakończenie Titanica, ale ostatnio, faktycznie, oprócz biegania, wychodzenie do sklepu jest moją największą rozrywką ;-) Chodzimy więc po sklepie. Ja studiuję etykiety i w myślach błagam, żeby tym razem na kasie nie siedział hindus z dziwnym akcentem, którego za cholerę nie zrozumiem.

Stoimy przy jogurtach. W takie upały, jest to zazwyczaj najchłodniejsza strefa sklepu. Tak naprawdę ściemniamy, że nie wiemy, co wybrać, po prostu chcemy się ochłodzić. Na ten sam pomysł wpadło małżeństwo z małym dzieckiem. Blondwłosy aniołek siedzi spokojnie w wózku i obserwuje otaczający go świat. Nagle jego spojrzenie krzyżuje się ze wzrokiem P. i bach! Uśmiechy szczere i wielkie, rosną na ich twarzach. Mały patrzy w P., jak w obrazek, P. w małego. Z boku wygląda to śmiesznie i uroczo. Po chwili, rodzice jadą dalej, a P. zerka za nimi. Ej, fajne takie dzieci, co nie? - bardziej stwierdza, niż pyta. Super są, fajniejsze od psa! Panie i Panowie! W moim mężczyźnie obudził się instynkt ojcowski. To na pewno poważny rilejszynszip.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz